Rak boi się ruchu! Pamiętajmy o tym nie tylko w październiku.

Trenuję z osobami, które mają różne dolegliwości, ale któż z nas ich nie ma? Bóle kręgosłupa, urazy ortopedyczne, cukrzyca, nadciśnienie, przebyty zawał, nadczynność lub niedoczynność tarczycy i wiele innych. Jednak trening z osobą po chorobie nowotworowej przebiega zupełnie inaczej.

Rodzaj ćwiczeń uzależniony jest od rodzaju przebytej choroby, stanu zdrowia, ale przede wszystkim od aktualnego samopoczucia. A to się zmienia z minuty na minutę. Tutaj niczego nie da się przewidzieć. To bardzo indywidualny program treningowy, który wymaga od trenera dużego doświadczenia, wiedzy i empatii.
Przed rozpoczęciem treningów przeprowadzam bardzo dokładny wywiad i ankietę dotyczącą stanu zdrowia. Upewniam się, że moi klienci mają aktualne badania i są pod stałą opieką lekarza. Jeśli mam jakiekolwiek wątpliwości, odsyłam ich na konsultacje lekarskie.
Nie udaje, że choroby nie było i że nic się nie stało. Jestem zaangażowana i opiekuńcza, ale nie roztkliwiam się nad każdą słabością, ponieważ wówczas żaden progres nie mógłby mieć miejsca.

Najważniejsze jest nastawienie. Każdy trening zaczyna się w głowie. Rozmawiam ze swoimi klientami o ich odczuciach, strachu, emocjach. Zmaganie się z chorobą to ciągły strach i obawy przed przyszłością.
Niemal każdy pyta sam siebie, czy choroba nie pojawi się na nowo. Przeszkadza stres, że podskoczy ciśnienie, że za chwilę pojawi się arytmia, zawroty głowy, duszności, panika… ale tak dzieje się zawsze tylko na początku. Dlatego uważnie obserwuję. Zaczynamy powoli, cierpliwie, bez parcia na efekt. Na to przyjdzie czas później…
Najważniejsze jest zaufanie. Do siebie samego i do trenera — do mnie. Dopasowujemy się do siebie jak puzzle. Mam też umowę ze swoimi klientami, że dadzą mi znak, jeśli poczują się gorzej. Zawsze mają ze sobą lek na wypadek nieprzewidzianych sytuacji, a ja — instrukcję, jak mam go podać i co zrobić. To duża odpowiedzialność, ale ta dawka zaufania, jaką sobie dajemy, gwarantuje nam poczucie bezpieczeństwa. Mamy też ważną zasadę: nie odpuszczamy z błahego powodu! Między trenerem a klientem musi zaiskrzyć i powstać maksimum zaufania.

W treningu po chorobie chodzi przede wszystkim o efekty terapeutyczne.
Chodzi o przemianę. Przemianę ducha i ciała, wzrost wiary w siebie i we własne możliwości. Radość, wręcz dziecięcy entuzjazm i euforia. Determinację. Klienci odnajdują swoją wewnętrzną siłę i motywację.
Powtarzają często: ”Dam radę, przecież nie ma rzeczy niemożliwych! Wygrałam przecież z chorobą”. Ponadto obserwuję lepsze samopoczucie i wydolność, poprawę kondycji i gibkości. Efektami treningów są też zwiększenie siły i sprawności. Ćwiczenia o umiarkowanej intensywności doskonale poprawiają kondycję. Ciało i umysł zaczynają współgrać.
Zanim jednak ciało i umysł zaczną współgrać, przed klientem długa droga przez gąszcz własnych wątpliwości i lęku.

I jest to normalne, towarzyszące wielu osobom uczucie, potęgowane osłabieniem i brakiem motywacji.
Pamiętajmy, rak boi się ruchu. Jak powiedziałam wcześniej, wszystko jest w naszej głowie. Jeśli nie ma zdrowotnych przeciwwskazań, a lekarz i rehabilitanci zalecają ruch, to jest to jedna z najlepszych form terapii. To świetne lekarstwo.
Z badań wynika, że większość rodzajów aktywności — od pływania, przez treningi mentalne i aerobowe, aż po treningi siłowe - są korzystne dla chorych na nowotwory. Lekarze powinni odpowiednio dobierać konkretne ćwiczenia, indywidualnie dla każdego pacjenta, uwzględniając jego aktualne możliwości, ogólną kondycję, szczegóły diagnozy oraz czynniki związane z chorobą, które mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo ćwiczeń. Zachęcam do aktywności fizycznej. To daje naprawdę niezwykłe rezultaty!
Potwierdzam to na podstawie praktyki, nie teorii.
Zachęcam do przeczytania pełnego artykułu na:http://www.ekspertfitness.com/blog/item/303-po-co-mam-obnazac-swoja-slabosc-czyli-trener-personalny-a-choroba-nowotworowa
Serdeczności.


Polecane przez autora:
- Koronawirus, ćwiczenia w domu a samopoczucie. Ciało i umysł w czasach zarazy
- Lubię…bez filtra
- Mój pierwszy raz...
Ten artykuł ma 7 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze